To był niezwykły jubileusz i w niezwykłym rodzinnym gronie. W karczmie u Borzanka w Nowym Targu, wśród najbliższych świętował Stanisław Tokarczyk. Było to przyjęcie niespodzianka z udziałem dzieci, wnuków, prawnuków, a także dawnego znajomego Michała Borzęckiego.
Był to nie lada wyczyn, bo na co dzień już od 15 lat Pan Stanisław mieszka w Bielsku – Białej u swej córki. W Nowym Targu mieszkał jednak przez całe dorosłe życie. Wyprowadził się dopiero po śmierci żony z którą poznał się podczas II wojny światowej.
Urodził się on w 1022 roku na limanowszczyźnie. To stamtąd został zabrany jako 17 latek na przymusowe roboty do Austrii, gdzie był jak można to nazwać niewolnikiem, pracując bez zapłaty i będąc narażonym na bicie i upokorzenia. Na ubraniu miał przyszytą literę P, a na nogach miał drewniaki. To właśnie tam poznał swą żonę, także zabraną na przymusowe tzw. „roboty”. Po wojnie oboje wrócili do Polski i z Podhalem związali się na stałe. To tu Pan Stanisław rozpoczął pracę zawodową, to tu urodziły mu się dzieci, których miał siedmioro. Doczekał się już też 14 wnucząt i 25 prawnucząt.
Choć miał ciężkie życie, to jednak zawsze rodzina żona i dzieci były dla niego najważniejsze. Do dziś to powtarza i nadal chce dbać o najbliższych. Zapewnia też, że najważniejsze jest w życiu, aby być dobrym człowiekiem, wrażliwym na drugiego człowieka, starać się zrozumieć drugą osobę. – Zawsze trzeba być człowiekiem – mówi i dodaje, że dożył tak sędziwego wieku, bo zawsze pracował, nie imprezował i dbał o rodzinę.
(BES)