Poprzez sztukę można poznać „Solidarność”. Po tamtych heroicznych czasach, oddolnym ruchu milionów pozostały plakaty, świąteczne kartki, ulotki. Część z nich Jerzy Brukwicki, krytyk sztuki, kurator wystaw, autor książek i wywiadów, a także właściciel unikalnych zbiorów z tamtych czasów plakatów, kartek i innych drukowanych dokumentów zaprezentował podczas spotkań w Galerii BWA „Jatki” i w Muzeum Drukarstwa w Nowym Targu.
Okazją do spotkania i wspomnień była zbliżająca się wprowadzenia stanu wojennego już 43 oraz czekająca nas w 2025 roku rocznica porozumień sierpniowych. Jerzr Brukwicki, były działacz Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność” mówił o tzw. zaangażowanych plakatach tamtych czasów. Wspominał też młodych wówczas ludzi, studentów artystycznych uczelni. Przypomniał, że w 1980 roku, roku rodzącej się „S”, a także roku poprzedzającym stan wojenny w sumie drukiem wyszło ok. 140 plakatów tego okresu. To była walka na plakaty, jedni je wieszali, a drudzy milicjanci Służby Bezpieczeństwa je zrywały. Zrywali jej też kolekcjonerzy. – Władza ludowa przywłaszczała sobie niektóre motywy graficzne, po to, aby przeinaczyć ich wymowę. Takim przypadkiem był plakat z rocznym chłopczykiem, który miał upamiętnić I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność” – wyjaśniał działacz tamtych dni.
Plakat w tamtych czasach, latach 80. Musiał więc być bardzo wyważony, oszczędny i przemawiający, mieć pewną symbolikę i metamorfozę. Tak było przecież z logo „Solidarności”, autorstwa Jerzego Janiszewskiego. Autorami plakatów tamtych czasów byli m. in.: Eugeniusz Get-Stankiewicz, Jerzy Czerniawski, Henryk Sawka.
Plakaty solidarnościowe w tym czasie drukowano z okazji „zakazanych” narodowych rocznic, a więc: 3 Maja, wybuchu powstania listopadowego, zbrodni katyńskiej, powstania warszawskiego, wypadków poznańskich, czy grudnia 1970. W tych czasach pokazywały one ludziom, że walka podziemna trwa. Niosły nadzieję. Jednym z autorów takich plakatów był Marcin Mroszczak, syn słynnego nowotarżanina Józefa Mroszczaka, przedstawiciela tzw. polskiej szkoły plakatu.
Z kolei w murach obozów internowania po wprowadzeniu stanu wojennego powstawały solidarnościowe kartki świąteczne, nierzadko ośmieszające wojskowy reżim. Aresztowanym za matryce służyły kawałki linoleuu, czy podłogowych desek… Z kolei domowe firanki, służyły internowanym artystom jako formy sitodruku. W rolę powielacza wcielono wyżymaczkę kultowej pralki „Frani”. Kolor pozyskiwano z tuszu długopisów. Pan Jerzy pokazał też podczas swej prelekcji solidarnościowe znaczki. Choć nie funkcjonowały one w oficjalnym obiegu, to opatrzone nimi przesyłki docierały do adresatów. Jak było to możliwe? Otóż dzięki pocztowcom z szeregów Związku lub tym sympatyzujących z „Solidarnością”. Bogatą kolekcję takich znaczków miała Elżbieta II, królowa angielska.
(BES)